Thread View: pl.hum.pisarstwo
5 messages
5 total messages
Started by "LeP"
Thu, 01 Jul 2010 00:51
=?iso-8859-2?Q?Wielki_Atlas_Ptaków_(o_niebie,_cudach_i_¶mierci,?= =?iso-8859-2?Q?_która_nie_dzieli)?
Author: "LeP"
Date: Thu, 01 Jul 2010 00:51
Date: Thu, 01 Jul 2010 00:51
205 lines
13141 bytes
13141 bytes
Na przek�r totalnym prognozom wszechobecnego ocieplenia, zima tego roku by�a wyj�tkowo d�uga i mro�na. Blu, kt�ry niebawem mia� obchodzi� setne urodziny marnia� z ka�dym dniem. Straci� apatyt i mocno wychud�, zacz�y mu dokucza�y stawy, wi�c nieomal ca�kowicie musia� zrezygnowa� ze swoich ulubionych, codziennych spacer�w do pobliskiego parku. Na domiar z�ego problemy z prostat� spowodowa�y paskudne zapalenie p�cherza. Szczerze m�wi�c, to nie potrafi� ju� sam odda� moczu i Kas musia�a go trzy razy dziennie cewnikowa�. Pociesza�a si� jedynie, �e u m�czyzn w tym wieku to norma. Najgorsze jednak, �e opr�cz utraty t�yzny, kt�r� tak si� zawsze che�pi�, pos�usze�stwa zacz�y jednocze�nie odmawia� zmys�y. �lep�, g�uch� i t�pia�, pomimo rozpaczliwych wysi�k�w lekarzy i kobiety, kt�ra usi�owa�a go utrzyma� za wszelk� cen� w dobrej formie. Z czasem przesta� si� wi�c wpatrywa� si� w telewizor, s�ucha� radia i ulubionej muzyki z p�yt. Dziewczyna nie poddawa�a si� jednak - rozmawia�a z nim, wpatruj�c si� w jego br�zowe, zm�czone, ale wci�� �ywe oczy, szukaj�c tamtych figlarnych ognik�w, kt�re towarzyszy�y jej odk�d przyszed� na �wiat, dawno, dawno temu. Wieczorami, g�adz�c czule jego r�k� albo siwe w�osy, czyta�a na g�os ksi��ki, kt�re oboje tak bardzo kochali. Mija�y dni podobne do siebie jak p�atki �niegu, kt�re pokry�y ca�y �wiat bia�ym ca�unem, a� nadszed� w ko�cu ten, gdy b�l sta� si� nie do zniesienia. Uni�s� g�ow� z pos�ania i poprosi� j� cicho o to, o co, zdawa�o mu si�, nigdy niemia�by odwagi poprosi�. Patrzy� na ni� �wiadomy, jak bardzo j� ta pro�ba zrani�a - Nie odchod� synku - wyszepta�a bezg�o�nie. Przez chwil� mia� wra�enie, �e ich b�l zr�wna� si�. By�a dzielna, nie pokaza�a jak cierpi. Schyli�a si� nad nim, poca�owa�a czule w policzek, poczu� jak jej s�one krople �ciekaj� mu po szyi. Potem po�o�y�a g�ow� na jego ow�osionej klatce piersiowej, ws�uchuj�c w miarowy oddech. Trwali tak d�u�sz� chwil�, napawaj�c si� swoja blisko�ci�, a� �wiadomo�� cierpienia bliskiej osoby przyt�pi�a w�asny b�l... *** Technicznie nie by�o to nic trudnego. Odpowiednio op�acony lekarz poda� mu narkoz�, tak� sam� jak przy klasycznych operacjach. Nie usn�� od razu. Rozejrza� si� po pokoju, po twarzach bliskich mu os�b, kt�re otacza�y wianuszkiem jego pos�anie. To wielkie szcz�cie, �e nie zabrali go do szpitala, ze pozwolili mu umrze� w domu. Przypomnia� sobie wszystkie dobre chwile jakich dozna� od przyjaci� i rodziny, kt�ra stawi�a si� nieomal w komplecie. Czu� ich milcz�c� obecno��, czu� dotyk jakim go obdarzano, czu� s�ony zapach �ez, ale nie podziela� ich smutku. Wiedzia�, �e nic lepszego nie mog�o go spotka� ... Powieki zacz�y ci��y� a pok�j pogr��a� w mroku, zanim lekarz wpi�� w wenflon drug� strzykawk�. *** Zw�oki Blu, zawini�te w prze�cierad�o, ko�dr� i koce t�a�y za progiem w �niegu, bo firma pogrzebowa mia�a zabra� cia�o dopiero o �wicie. Kas i Les siedzieli d�ugo w noc, pij�c grzane wino, ogl�daj�c stare zdj�cia i rozmawiaj�c, ale tematem nie by� Blu. �wiadomie wybrali takie albumy , w kt�rych nie mog�o go by�, bo ogl�danie i wspominanie Blu by�oby jeszcze zbyt bolesne. Oczy mieli suche, bo morze wylanych �ez oczy�ci�o ich i uspokoi�o, ale oboje potrzebowali wi�cej czasu, by emocje przysch�y. W pewnym momencie rozmowa zesz�a na temat wiary. - Zauwa�y�em, ze stajesz si� z wiekiem coraz bardziej uduchowiony. Czy dopuszczasz do siebie mo�liwo�� reasumpcji swoich kanon�w wiary? - zapyta�a dziewczyna. - To przywilej wieku - odpar� Les. - I czysta kalkulacja. W ko�c�wce �ycia nie mamy ju� tyle si� na �ajdactwa, czas te� dzia�a na nasza korzy��, w ka�dym razie asceza u starych ludzi nie trwa nazbyt d�ugo - g�upot� by�oby wi�c nie wierzy�. Kas popatrzy�a na niego uwa�niej. Naprzeciw siedzia� szczup�y, pi��dziesi�cioletni m�czyzna, ale tylko siwe skronie i sie� zmarszczek mimicznych przy oczach �wiadczy�y o jego wieku, a przy okazji r�wnie� o jego pogodnym usposobieniu. Normalnie zobaczy�aby w jego zielonych oczach weso�e ogniki, ale ich brak nie zwi�d� jej. - Przecie� wiesz, �e zawsze wierzy�em w znaki. Tych, kt�rych do�wiadczy�em nie mo�na przypisa� �lepemu losowi. Cho�by tego, �e wywin��em si� �mierci tyle razy. - Mimo to jednak nie mia�e� lekkiego �ywota? - zauwa�y�a. - Do Hioba te� mi daleko. To dobrze, �e przyjecha�a do mnie z Blu - pomy�la�. Dla niej samej, delikatnej i wra�liwej, mog�o to by� do�wiadczenie traumatyczne. Mia� te� nadziej�, �e tych kilka dni sp�dzonych razem, zbli�y ich. Od czasu jak wyprowadzi�a si�, nie mieli zbyt wielu okazji do spotka�. - A wi�c to, �e nabi�e� sobie jedynie kilka siniak�w wyskakuj�c na peron z p�dz�cego poci�gu, �e wyszed�e� z krwawej b�jki 'tylko' z wylewem podpaj�czynkowym, �e wr�ci�e� do zdrowia po operacji, po kt�rej nikt ci nie dawa� szans na normalne funkcjonowanie, �e nie zabi� albo okaleczy� ci� ten tramwaj, pod kt�rego wskoczy�e� goni�c autobus, �e pokona�e� fale przyboju i uda�o ci si� resztk� si� dop�yn�� do brzegu, �e nie zabi�e� siebie i tej prostytutki, kt�ra biegn�c do zatrzymuj�cego tira otar�a si� o mask� twojego p�dz�cego auta. - Och, lista jest o wiele d�u�sza. Cho�by to, �e spotka�em twoja matk�. - A to, �e si� z ni� rozsta�e� to te� znak?! - fukn�a dziewczyna. Czu�, �e ci�gle ma o to do niego pretensj�. - Oczywi�cie, zaliczam to do cud�w. I nie myl fakt�w. Rozstali�my si� na jej wyra�ne �yczenie. Mo�e to, co m�wi do tej pory o tym nie �wiadczy, ale jej zachowanie, wtedy gdy pr�bowali�my by� razem - tak. Ma to zreszt� wymiar metafizyczny i wieloznaczny, bo gdybym jej nie pozna� - nie by�oby ciebie, gdybym za� zosta� z ni� troch� d�u�ej - zwariowa�bym. Poza tym gdyby�my si� nie rozstali, nie pozna�bym Jo, a to ju� naprawd� by�by anty-cud. - I my�lisz, ze to wszystko to jakie� znaki? I co one oznaczaj� niby? - Nie powiedzia�em, �e potrafi� je interpretowa�, nie wiem nawet czy kiedykolwiek mi si� to uda, wielkim cudem jest ju� to tylko, �e potrafi� je dostrzec. - Ale c� maj� za warto��, skoro nawet nie wiesz, co oznaczaj�? - Czasem los do�wiadcza bole�nie, zdaje si� po to tylko, aby da� now� nadziej� i si��. Tak jest gdy masz problemy ze zdrowiem, tracisz pieni�dze, maj�tek, albo nawet kogo� bliskiego. Modlisz si� wtedy i dzi�kujesz, �e nie dotkn�o ci� co� jeszcze gorszego. A znaki nie musz� by� wizualne. Niekiedy dopiero po latach dowiadujesz si� przypadkiem, �e co�, co wydawa�o si� by� kl�sk�, sta�o si� p�niej furtk� do szcz�cia albo lepszego �ycia. Opowiem ci co�: Gdy by�em m�ody, moi rodzice przeprowadzali si� cz�sto, zmienia�em szko�y, znajomych, by�o to bardzo stresuj�ce. Kiedy�, w takim nowym miejscu, mniejsza o to w jaki spos�b, podpad�em miejscowemu gangowi i wydawa�o si�, �e nie ma dla mnie ratunku. Nazajutrz musia�em si� z nimi skonfrontowa�, ale by�em pe�en najczarniejszych my�li. Bez nadziei i wiary nie mia�bym odwagi, by stawi� im czo�a i przegra�bym w walce, albo co gorsza uciek� i by� mo�e ucieka� ju� do ko�ca �ycia. Nie mog�em usn��, co jeszcze gorzej wp�ywa�o na moje samopoczucie i odbiera�o si�y. Mia�em ochot� si� gdzie� ukry�, ale wiedzia�em, �e idealnej kryj�wki w moim przypadku nie ma. By�a ciep�a, gwie�dzista, wiosenna noc. Podszed�em do otwartego okna, odsun��em firank�, opar�em rozpalonym od emocji czo�em o ch�odn� szyb� - i o ma�o nie dosta�em zawa�u. Wystrzeli�a spod mej piersi i w dzikim ta�cu zatacza�a kr�gi po pokoju, przewracaj�c lamp�, zrywaj�c plakaty, zrzucaj�c z rega�u papierowe modele, w kt�re w�o�y�em tyle pracy, po prostu niszcz�c wszystko na swojej drodze. By�em sto razy wi�kszy i silniejszy od niej, ale ba�em si� jej, tego, �e nie potrafi� przewidzie� jej lotu, �e nie potrafi� jej schwyta�. Nie�le wtedy narozrabia�a. To by�a m�odziutka, malutka jask�ka. By� mo�e zgubi�a drog� do gniazda, a by� mo�e schowa�a si� tu umy�lnie? Kto wie? W ka�dym razie kiedy w ko�cu och�on��em, ona te� przesta�a si� miota�. Zrozumia�em, �e to by�o przes�anie, znak. �e to sta�o si� po co�. Ze wi�kszy i silniejszy nie zawsze ma przewag�. �e nawet gdyby w tym pokoju by�o dziesi�ciu ludzi, nie daliby rady jej z�apa�. Nad ranem, gdy spa�em, wyfrun�a przez otwarte okno a mi pozosta�a nadzieja. Mniejsza o to jak, ale da�em sobie rad� i nikt mnie potem ju� nie gn�bi�... - Och tato! To by� przypadek. Co innego gdyby to by� orze� bielik, ale po niebie lata tysi�ce jask�ek, a t� po prostu zaskoczy�a noc. Nie przekona�e� mnie. Nie nawr�cisz mnie, bo nie wierz� w �adne znaki. Przez ciebie odesz�a mama a dzi� odszed� m�j najlepszy przyjaciel i to ja musia�am podj�� decyzj� o jego u�pieniu - w oczach dziewczyny zn�w pojawi�y si� �zy. - Och, nigdy si� nie dowiem czy podj�am w�a�ciw�. Da�abym wszystko za informacj�, �e jest ju� bezpieczny, tam po drugiej stronie, ale oczywi�cie tym razem na �aden znak nie mo�na liczy�. Chyba, �e b�dziesz stara� si� mnie przekona�, �e brak znaku to te� znak... Wsta� z zamiarem przytulania jej, ale nie da�a mu tej szansy. - Nie, prosz�... Chc� zosta� sama - doda�a szybko, widz�c, �e sprawi�a mu tym wielk� przykro��. - Dobranoc - powiedzia� cicho i ocieraj�c wilgotne oczy wierzchem d�oni wyszed� do drugiego pokoju. *** Sny otuli�y go jak mroczny, duszny kokon. By� w labiryncie bez wyj�cia a �ciany pokrywa�y dziwne runiczne znaki, symbole i hieroglify. Pr�bowa� napiera� na kamienne bloki, ale spr�ynowa�y odpychaj�c go. Bieg�, a w�a�ciwie p�yn�� w powietrzu tak ci�kim jak woda. Krzycza� z ca�ych si�, ale z gard�a nie wydostawa� si� �aden d�wi�k. Si�y opu�ci�y go, upad� bezw�adnie na wznak na mokr� i �lisk� pod�og�, a my�li jak kruki sp�yn�y z czarnego sufitu i zatacza�y coraz cia�niejsze kr�gi nad jego g�ow�. To z�y znak - pomy�la� i wtedy, jak za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki, zacz�o si� robi� ja�niej. Zastanawia� si� przez ma�� chwil�, czy r�d�ka powinna tylko dotyka�, czy mo�e te� potrz�sa� i jaka cze�� cia�a jest najodpowiedniejsza, aby sta�a si� absolutna jasno�� - i w tym momencie poczu�, �e to bez w�tpienia powinno by� rami�. - Tato! - dobieg� go cichy, dziewcz�cy g�os. - C�reczko, co robisz w moim �nie? - chcia� zapyta�, ale by�o to tak nierealne, �e bezwiednie otworzy� oczy. By�o ju� zupe�nie jasno. - Tato, prosz�, wsta� i chod� do kuchni. Musz� ci co� pokaza�! - Dziewczyna pu�ci�a jego rami�, ale w jej g�osie czu� by�o takie napi�cie, �e nie oci�ga� si� d�u�ej. By� na granicy jawy i snu i przez chwile przysz�o mu nawet na my�l, �e mo�e Blu zmartwychwsta�. Nie, to przecie� bez sensu... - Tylko zachowuj si� cicho - poprosi�a i poci�gn�a go za r�k�. W kuchni, na parapecie okna siedzia�a najprawdziwsza sowa uszata i wykr�caj�c nienaturalnie g�ow� wpatrywa�a si� swoimi du�ymi oczami w dw�jk� przytulonych do siebie ludzi. http://picasaweb.google.pl/lespe.picasa/Uszatka?authkey=Gv1sRgCOuj6rugyZjCZQ&feat=directlink LeP Dla Blu, pe�noprawnego cz�onka naszej rodziny, mojego serdecznego kompana, towarzysza wielu dalekich wypraw, spowiednika, nauczyciela, obro�cy przed ca�ym z�em �wiata. Byli�my obaj �wiadkami wielu cud�w, ale najwi�kszym by�o to, �e los postawi� nas na swojej drodze. �egnaj drogi przyjacielu! BLUES - owczarek rasy niemieckiej (26.06.1997 - 8.02.2010) wszechstronnie wyszkolony i wykszta�cony, w m�odo�ci aktor telewizyjny (TVP), maj�cy w swoim �yciorysie epizod pracy w organach porz�dku publicznego, dwukrotnie powa�nie ranny na s�u�bie, mi�o�nik kot�w, ptak�w i niekt�rych ludzi. Pustki po tobie nie da si� niczym wype�ni�. http://picasaweb.google.pl/lespe.picasa/BLUES02?authkey=Gv1sRgCImczuXt_5GJ-QE&feat=directlink
=?ISO-8859-2?Q?Re:_Wielki_Atlas_Ptaków_(o_niebie,_cudach_i_¶mierc?= =?ISO-8859-2?Q?i,_która_nie_dzieli)?
Author: jacek
Date: Wed, 14 Jul 2010 21:26
Date: Wed, 14 Jul 2010 21:26
340 lines
13995 bytes
13995 bytes
On 1 Lip, 00:51, "LeP" <l...@onet.pl> wrote: > Na przekór totalnym prognozom wszechobecnego ocieplenia, zima tego roku by³a > wyj±tkowo dumna i mro¼na. Blu, który niebawem mia³ obchodziæ setne urodziny > marnia³ z ka¿dym dniem. Straci³ apetyt, wychud³, zaczê³y mu > dokuczaæ stawy, wiêc niemal ca³kowicie musia³ (ew. wiêc nieomal chcia³) zrezygnowaæ ze swoich > ulubionych, codziennych spacerów do pobliskiego parku. Na domiar z³ego > problemy z prostat± spowodowa³y paskudne zapalenie pêcherza. Szczerze > mówi±c, nawet nie bardzo móg³ sam oddaæ mocz i Kas musia³a go trzy razy > dziennie cewnikowaæ. Pociesza³a siê jedynie, ¿e u mê¿czyzn w tym wieku to > norma. Najgorsze jednak, ¿e oprócz utraty tê¿yzny, któr± tak siê zawsze > che³pi³, pos³uszeñstwa zaczê³y jednocze¶nie odmawiaæ zmys³y. ¦lep³, g³uch³ i > têpia³, pomimo rozpaczliwych wysi³ków lekarzy i kobiety, która usi³owa³a go > utrzymaæ za wszelk± cenê w dobrej formie. Z czasem przesta³ siê wiêc > wpatrywaæ siê w telewizor, s³uchaæ radia i ulubionej muzyki z p³yt. > Dziewczyna nie poddawa³a siê jednak - rozmawia³a z nim, wpatruj±c siê w jego > br±zowe, zmêczone, ale wci±¿ ¿ywe oczy, szukaj±c tamtych figlarnych ogników, > które towarzyszy³y jej odk±d przyszed³ na ¶wiat, dawno, dawno temu. > Wieczorami, g³adz±c czule jego rêkê albo siwe w³osy, czyta³a na g³os > ksi±¿ki, które oboje tak bardzo kochali. > > Mija³y dni podobne do siebie jak p³atki ¶niegu, które pokry³y ca³y ¶wiat > ca³unem, a¿ nadszed³ w koñcu ten, gdy ból sta³ siê nie do zniesienia. > Uniós³ g³owê z pos³ania i poprosi³ j± cicho o to, o co, zdawa³o mu siê, > nigdy niemia³by odwagi poprosiæ. Patrzy³ na ni± ¶wiadomy, jak bardzo j± ta > pro¶ba zrani³a > - Nie odchod¼ synku - wyszepta³a bezg³o¶nie. > > Przez chwilê mia³ wra¿enie, ¿e ich ból siê zrówna³. By³a dzielna; nie > pokaza³a jak cierpi. Schyli³a siê nad nim, poca³owa³a czule w policzek, > poczu³ jak jej s³one krople ¶ciekaj± mu po szyi. Potem po³o¿y³a g³owê na > jego ow³osionej klatce piersiowej, ws³uchuj±c siê w miarowy oddech. Trwali tak > d³u¿sz± chwilê, napawaj±c siê swoja blisko¶ci±, a¿ ¶wiadomo¶æ cierpienia > bliskiej osoby przytêpi³a w³asny ból... > > *** > > Technicznie nie by³o to nic trudnego. Odpowiednio op³acony lekarz poda³ mu > narkozê, tak± sam± jak przy klasycznych operacjach. Nie usn±³ od razu. > Rozejrza³ siê po pokoju, po twarzach bliskich mu osób, które otacza³y > wianuszkiem jego pos³anie. To wielkie szczêcie, ¿e nie zabrali go do > szpitala, ze pozwolili mu umrzeæ w domu. Przypomnia³ sobie wszystkie dobre > chwile jakich dozna³ od przyjació³ i rodziny, która stawi³a siê niemal (tak raczej wynika z kontekstu) w > komplecie. Czu³ ich milcz±c± obecno¶æ, czu³ dotyk jakim go obdarzano, czu³ > s³ony zapach ³ez, ale nie podziela³ ich smutku. Wiedzia³, ¿e nic lepszego > nie mog³o go spotkaæ ... > Powieki zaczê³y ci±¿yæ a pokój pogr±¿aæ w mroku, zanim lekarz wpi±³ w > wenflon drug± strzykawkê. > > *** > > Zw³oki Blu, zawiniête w prze¶cierad³o, ko³drê i koce tê¿a³y za progiem w > ¶niegu, bo firma pogrzebowa mia³a zabraæ cia³o dopiero o ¶wicie.. > > Kas i Les siedzieli d³ugo w noc, pij±c grzane wino, ogl±daj±c stare zdjêcia > i rozmawiaj±c, ale tematem nie by³ Blu. ¦wiadomie wybrali takie albumy , w > których nie mog³o go byæ, bo ogl±danie i wspominanie Blu by³oby jeszcze > zbyt bolesne. > Oczy mieli suche, bo morze wylanych ³ez oczy¶ci³o ich i uspokoi³o, ale > oboje potrzebowali wiêcej czasu, by emocje przysch³y. > W pewnym momencie rozmowa zesz³a na temat wiary. > - Zauwa¿y³em, ze stajesz siê z wiekiem coraz bardziej uduchowiony. Czy > dopuszczasz do siebie mo¿liwo¶æ reasumpcji swoich kanonów wiary? - zapyta³a > dziewczyna. > - To przywilej wieku - odpar³ Les. - I czysta kalkulacja. W koñcówce ¿ycia > nie mamy ju¿ tyle si³ na ³ajdactwa, czas te¿ dzia³a na nasza korzy¶æ, w > ka¿dym razie asceza u starych ludzi nie trwa nazbyt d³ugo - g³upot± by³oby > wiêc nie wierzyæ. > Kas popatrzy³a na niego uwa¿niej. Naprzeciw siedzia³ szczup³y, > piêædziesiêcioletni mê¿czyzna, ale tylko siwe skronie i sieæ zmarszczek > mimicznych przy oczach ¶wiadczy³y o jego wieku, a przy okazji równie¿ o jego > pogodnym usposobieniu. Normalnie zobaczy³aby w jego zielonych oczach weso³e > ogniki, ale ich brak nie zwiód³ jej. > - Przecie¿ wiesz, ¿e zawsze wierzy³em we znaki. Tych, których do¶wiadczy³em > nie mo¿na przypisaæ ¶lepemu losowi. Choæby tego, ¿e wywin±³em siê ¶mierci > tyle razy. > - Mimo to jednak nie mia³e¶ lekkiego ¿ywota? - zauwa¿y³a. > - Do Hioba te¿ mi daleko. > To dobrze, ¿e przyjecha³a do mnie z Blu - pomy¶la³. Dla niej samej, > delikatnej i wra¿liwej, mog³o to byæ do¶wiadczenie traumatyczne. Mia³ te¿ > nadziejê, ¿e tych kilka dni spêdzonych razem, zbli¿y ich. Od czasu jak > wyprowadzi³a siê, nie mieli zbyt wielu okazji do spotkañ. > - A wiêc to, ¿e nabi³e¶ sobie jedynie kilka siniaków wyskakuj±c na peron z > pêdz±cego poci±gu, ¿e wyszed³e¶ z krwawej bójki 'tylko' z wylewem > podpajêczynkowym, ¿e wróci³e¶ do zdrowia po operacji, po której nikt ci nie > dawa³ szans na normalne funkcjonowanie, ¿e nie zabi³ albo okaleczy³ ciê ten > tramwaj, pod którego wskoczy³e¶ goni±c autobus, ¿e pokona³e¶ fale przyboju i > uda³o ci siê resztk± si³ dop³yn±æ do brzegu, ¿e nie zabi³e¶ siebie i tej > prostytutki, która biegn±c do zatrzymuj±cego tira otar³a siê o maskê twojego > pêdz±cego auta. > - Och, lista jest o wiele d³u¿sza. Choæby to, ¿e spotka³em twoja matkê. > - A to, ¿e siê z ni± rozsta³e¶ to te¿ znak?! - fuknê³a dziewczyna. Czu³, ¿e > ci±gle ma o to do niego pretensjê. > - Oczywi¶cie, zaliczam to do cudów. I nie myl faktów. Rozstali¶my siê na jej > wyra¼ne ¿yczenie. Mo¿e to, co mówi do tej pory o tym nie ¶wiadczy, ale jej > zachowanie, wtedy gdy próbowali¶my byæ razem - tak. Ma to zreszt± wymiar > metafizyczny i wieloznaczny, bo gdybym jej nie pozna³ - nie by³oby ciebie, > gdybym za¶ zosta³ z ni± trochê d³u¿ej - zwariowa³bym. Poza tym gdyby¶my siê > nie rozstali, nie pozna³bym Jo, a to ju¿ naprawdê by³by anty-cud. > - I my¶lisz, ze to wszystko to jakie¶ znaki? I co one oznaczaj± niby? > - Nie powiedzia³em, ¿e potrafiê je interpretowaæ, nie wiem nawet czy > kiedykolwiek mi siê to uda, wielkim cudem jest ju¿ to tylko, ¿e potrafiê je > dostrzec. > - Ale có¿ maj± za warto¶æ, skoro nawet nie wiesz, co oznaczaj±? > - Czasem los do¶wiadcza bole¶nie, zdaje siê po to tylko, aby daæ now± > nadziejê i si³ê. Tak jest gdy masz problemy ze zdrowiem, tracisz pieni±dze, > maj±tek, albo nawet kogo¶ bliskiego. Modlisz siê wtedy i dziêkujesz, ¿e nie > dotknê³o ciê co¶ jeszcze gorszego. A znaki nie musz± byæ wizualne. Niekiedy > dopiero po latach dowiadujesz siê przypadkiem, ¿e co¶, co wydawa³o siê byæ > klêsk±, sta³o siê pó¼niej furtk± do szczê¶cia albo lepszego ¿ycia. > Opowiem ci co¶: > Gdy by³em m³ody, moi rodzice przeprowadzali siê czêsto, zmienia³em szko³y, > znajomych, by³o to bardzo stresuj±ce. Kiedy¶, w takim nowym miejscu, > mniejsza o to w jaki sposób, podpad³em miejscowemu gangowi i wydawa³o siê, > ¿e nie ma dla mnie ratunku. Nazajutrz musia³em siê z nimi skonfrontowaæ, ale > by³em pe³en najczarniejszych my¶li. Bez nadziei i wiary nie mia³bym odwagi, > by stawiæ im czo³a i przegra³bym w walce, albo co gorsza uciek³ i byæ mo¿e > ucieka³ ju¿ do koñca ¿ycia. Nie mog³em usn±æ, co jeszcze gorzej wp³ywa³o na > moje samopoczucie i odbiera³o si³y. Mia³em ochotê siê gdzie¶ ukryæ, ale > wiedzia³em, ¿e idealnej kryjówki w moim przypadku nie ma. > By³a ciep³a, gwie¼dzista, wiosenna noc. Podszed³em do otwartego okna, > odsun±³em firankê, opar³em rozpalonym od emocji czo³em o ch³odn± szybê - i > o ma³o nie dosta³em zawa³u. Wystrzeli³a spod mej piersi i w dzikim tañcu > zatacza³a krêgi po pokoju, przewracaj±c lampê, zrywaj±c plakaty, > zrzucaj±c z rega³u papierowe modele, w które w³o¿y³em tyle pracy, po prostu > niszcz±c wszystko na swojej drodze. By³em sto razy wiêkszy i silniejszy od > niej, ale ba³em siê jej, tego, ¿e nie potrafiê przewidzieæ jej lotu, ¿e nie > potrafiê jej schwytaæ. Nie¼le wtedy narozrabia³a. > > To by³a m³odziutka, malutka jaskó³ka. Byæ mo¿e zgubi³a drogê do gniazda, a > byæ mo¿e schowa³a siê tu umy¶lnie? Kto wie? > > W ka¿dym razie kiedy w koñcu och³on±³em, ona te¿ przesta³a siê miotaæ. > Zrozumia³em, ¿e to by³o przes³anie, znak. ¯e to sta³o siê po co¶. Ze wiêkszy > i silniejszy nie zawsze ma przewagê. ¯e nawet gdyby w tym pokoju by³o > dziesiêciu ludzi, nie daliby rady jej z³apaæ. Nad ranem, gdy spa³em, > wyfrunê³a przez otwarte okno a mi pozosta³a nadzieja. Mniejsza o to jak, > ale da³em sobie radê i nikt mnie potem ju¿ nie gnêbi³... > > - Och tato! To by³ przypadek. Co innego gdyby to by³ orze³ bielik, ale po > niebie lata tysi±ce jaskó³ek, a tê po prostu zaskoczy³a noc. Nie przekona³e¶ > mnie. Nie nawrócisz mnie, bo nie wierzê w ¿adne znaki. Przez ciebie odesz³a > mama a dzi¶ odszed³ mój najlepszy przyjaciel i to ja musia³am podj±æ decyzjê > o jego u¶pieniu - w oczach dziewczyny znów pojawi³y siê ³zy. - Och, nigdy > siê nie dowiem czy podjê³am w³a¶ciw±. Da³abym wszystko za informacjê, ¿e > jest ju¿ bezpieczny, tam po drugiej stronie, ale oczywi¶cie tym razem na > ¿aden znak nie mo¿na liczyæ. Chyba, ¿e bêdziesz stara³ siê mnie przekonaæ, > ¿e brak znaku to te¿ znak... > Wsta³ z zamiarem przytulania jej, ale nie da³a mu tej szansy. > - Nie, proszê... Chcê zostaæ sama - doda³a szybko, widz±c, ¿e sprawi³a mu > tym > wielk± przykro¶æ. > - Dobranoc - powiedzia³ cicho i ocieraj±c wilgotne oczy wierzchem d³oni > wyszed³ > do drugiego pokoju. > > *** > > Sny otuli³y go jak mroczny, duszny kokon. By³ w labiryncie bez wyj¶cia > a ¶ciany pokrywa³y dziwne runiczne znaki, symbole i hieroglify. > Próbowa³ napieraæ na kamienne bloki, ale sprê¿ynowa³y odpychaj±c go. Bieg³, > a w³a¶ciwie p³yn±³ w powietrzu tak ciê¿kim jak woda. Krzycza³ z ca³ych si³, > ale z gard³a nie wydostawa³ siê ¿aden d¼wiêk. Si³y opu¶ci³y go, upad³ > bezw³adnie na wznak na mokr± i ¶lisk± pod³ogê, a my¶li jak kruki sp³ynê³y z > czarnego sufitu i zatacza³y coraz cia¶niejsze krêgi nad jego g³ow±. > To z³y znak - pomy¶la³ i wtedy, jak za dotkniêciem czarodziejskiej ró¿d¿ki, > zaczê³o siê robiæ ja¶niej. > Zastanawia³ siê przez ma³± chwilê, czy ró¿d¿ka powinna tylko dotykaæ, czy > mo¿e te¿ potrz±saæ i jaka cze¶æ cia³a jest najodpowiedniejsza, aby sta³a siê > absolutna jasno¶æ - i w tym momencie poczu³, ¿e to bez w±tpienia powinno > byæ ramiê. > - Tato! - dobieg³ go cichy, dziewczêcy g³os. > - Córeczko, co robisz w moim ¶nie? - chcia³ zapytaæ, ale by³o to tak > nierealne, ¿e bezwiednie otworzy³ oczy. By³o ju¿ zupe³nie jasno.. > - Tato, proszê, wstañ i chod¼ do kuchni. Muszê ci co¶ pokazaæ! - Dziewczyna > pu¶ci³a jego ramiê, ale w jej g³osie czuæ by³o takie napiêcie, ¿e nie > oci±ga³ siê d³u¿ej. By³ na granicy jawy i snu i przez chwile przysz³o mu > nawet na my¶l, ¿e mo¿e Blu zmartwychwsta³. Nie, to przecie¿ bez sensu... > - Tylko zachowuj siê cicho - poprosi³a i poci±gnê³a go za rêkê. > > W kuchni, na parapecie okna siedzia³a najprawdziwsza sowa uszata i > wykrêcaj±c nienaturalnie g³owê wpatrywa³a siê swoimi du¿ymi oczami w dwójkê > przytulonych do siebie ludzi. > > http://picasaweb.google.pl/lespe.picasa/Uszatka?authkey=Gv1sRgCOuj6ru.... > > LeP > > Dla Blu, pe³noprawnego cz³onka naszej rodziny, mojego serdecznego kompana, > towarzysza wielu dalekich wypraw, spowiednika, nauczyciela, obroñcy przed > ca³ym z³em ¶wiata. Byli¶my obaj ¶wiadkami wielu cudów, ale najwiêkszym by³o > to, ¿e los postawi³ nas na swojej drodze. ¯egnaj drogi przyjacielu! > > BLUES - owczarek rasy niemieckiej (26.06.1997 - 8.02.2010) wszechstronnie > wyszkolony i wykszta³cony, w m³odo¶ci aktor telewizyjny (TVP), maj±cy w > swoim ¿yciorysie epizod pracy w organach porz±dku publicznego, dwukrotnie > powa¿nie ranny na s³u¿bie, mi³o¶nik kotów, ptaków i niektórych ludzi. > Pustki po tobie nie da siê niczym wype³niæ. > > http://picasaweb.google.pl/lespe.picasa/BLUES02?authkey=Gv1sRgCImczuX.... piêknie opowiedziane, Lep. pozdrawiam, jacek
=?ISO-8859-2?Q?Re:_Wielki_Atlas_Ptaków_(o_niebie,_cudach_i_¶mierc?= =?ISO-8859-2?Q?i,_która_nie_dzieli)?
Author: Gromek
Date: Thu, 15 Jul 2010 13:33
Date: Thu, 15 Jul 2010 13:33
6 lines
102 bytes
102 bytes
Ech, jak zaczyna³em czytaæ, domy¶la³em siê, ¿e Blu to Blues. Przykro mi LesPe. Gromek
=?iso-8859-2?Q?Re:_Wielki_Atlas_Ptaków_(o_niebie,_cudach_i_¶mie?= =?iso-8859-2?Q?rci,_która_nie_dzieli)?
Author: "LeP"
Date: Fri, 16 Jul 2010 15:49
Date: Fri, 16 Jul 2010 15:49
15 lines
145 bytes
145 bytes
U�ytkownik "jacek" On 1 Lip, 00:51, "LeP" <l...@onet.pl> wrote: > pi�knie opowiedziane, Lep. Pi�knie dzi�kuj�, Jacku. -- LeP
=?iso-8859-2?Q?Re:_Wielki_Atlas_Ptaków_(o_niebie,_cudach_i_¶mie?= =?iso-8859-2?Q?rci,_która_nie_dzieli)?
Author: "LeP"
Date: Fri, 16 Jul 2010 15:57
Date: Fri, 16 Jul 2010 15:57
15 lines
286 bytes
286 bytes
U�ytkownik "Gromek" > Ech, jak zaczyna�em czyta�, domy�la�em si�, �e Blu to Blues. Przykro > mi LesPe. Bardzo dzi�kuj�, Gromku. Nigdy nie s�dzi�em, �e b�d�, przez tego rodzaju okoliczno�ci, zmuszony do parania si� literatur� faktu :'-( -- LeP
Thread Navigation
This is a paginated view of messages in the thread with full content displayed inline.
Messages are displayed in chronological order, with the original post highlighted in green.
Use pagination controls to navigate through all messages in large threads.
Back to All Threads