🚀 go-pugleaf

Prosz�, wyra�aj si�.

U�ytkownik "KJ Si�a S��w" <KJ@noway.com> napisa� w wiadomo�ci
news:io9tc1$i35$1@inews.gazeta.pl...
> Kurwa ma�!
>
> Sko�czy�a si�, w poniedzia�ek. I tak dobrze, bo limit mia�a w 2013 ale dwa
> zastrzyki i docz�apa�a jako� do teraz - jesieni dziewi�tnastego roku
> naszego tysi�clecia. Tak, podrasowa�em chemi�, mniejsza z tym �e
> nielegalne! Do kogo z tym prawem, na wojnie wi�ksze g�wno nam �adowali w
> �y�y! Wtedy nikt nie pyta�.
>
> W nocy jak to zazwyczaj, bez ha�asu, to znaczy raczej bez, bo bym
> us�ysza�. Rano szykuj� si� do wyj�cia, wchodz�, patrz� - kaput, finito.
> Wystarczy raz spojrze� i po kolorze wida�. Zadzwoni�em po serwis i jak
> wr�ci�em to ju� nie by�o za to by� problem, wszystko r�cznie musia�em. Ja
> to jeszcze mog� ale jakby kto� przyszed�?
> W mojej klasie  spo�ecznej? Wstyd.
>
> Najgorsze �e nie ma ju� takich. Owszem jaki� wyb�r jest ale takich nie. Od
> kiedy wesz�o embargo dla Wschodniej Strefy nie ma, wywia�o wszystko. Nic w
> sklepach, nic na czarnym rynku. Z odzysku? Wszystko ju� po limicie, a na
> chemii to jak kot w worku. Kot za worek kasy. S�ysza�em �e przechodz�
> czasem przez Centralny Dystrybutor, sekund� dos�ownie, tylko wa�niacy i to
> najwa�niejsi mog� si� za�apa� i te� tylko niekiedy. Bo nielegalne. No,
> prawo prawem ale oni nie po to te prawa ustalaj� �eby im podlega�, nie?
> A �e przez Centralny musz� przej�� to wiadomo - proces przetw�rczy,
> sterylka i ca�a reszta, 10 miesi�cy obr�bki  - na boku w piwnicy nie
> zrobisz.
>
> Ale faz� straszn� mia�em po stracie, telepa�o mnie jak pod koniec wojny.
> Wi�c wymy�li�em, �e dostan� si� tam, sprawdz�, a jakby co by�o to do wora,
> dwa granaty, szybki wyjazd i si� nie dolicz� w tej miazdze.
>
> Sprawa jest trudna bo mocno tego pilnuj�, do stra�nika nawet z wypchan�
> kieszeni� nie podejdziesz, dobermany na dziedzi�cu, kamery. Zwyk�e na
> "kumpla kt�ry zna kumpla, kt�ry zna.." co wystarczy �eby w tym mie�cie
> kupi� dowolnego gnata lub �wiadectwo uko�czenia Kursu na Prezydenta nie
> zadzia�a. Nie, lewej przepustki w to miejsce te� nie wyrobi�, Pan stad
> idzie Panie Wy�szy! Bo b�d� musia� zadzwoni� a jak przyjad� to b�dzie Pan
> kampanie kalifornijsk� z czu�o�ci� wspomina� i epolety nic nie pomog�!
>
> A� spotka�em kumpla. Stare dzieje, Afganistan, USA, bramka w czajanta�n na
> Woli... no, wtedy co mnie na 3 lata zdegradowali... co� trzeba by�o robi�.
>
> Stare czasy, zimna w�dka, egzotyczne sriptizerki i pu�ci� farb� �e tam
> tyra, mniejsza o detale.
>
> Wiadra w�dki, prywatny pokaz, wspomnienie piek�a Restrepo II, Krwawe
> patrole w LA. Opiera� si�. Mia� �zy w oczach,  �e nie, nie mo�e, �e lepiej
> dla nas obu �ebym da� sobie spok�j. Ja mia�em ju� resztki w portfelu ale
> za to t� najmocniejsz� historie - z Woli.
>
> P�k�.
>
> Nie pytajcie jak tam wszed�em, nie pytajcie co tam widzia�em. Nie opowiada
> si� takich rzeczy.
>
> Zszed�em to miejsce wszerz  i wzd�u�, zajrza�em wsz�dzie gdzie tylko
> mo�na, szuka�em na pre, na wychowalni, na liftingu, na ko�cowym drylu i na
> kolekcji. Ka�da sala, ka�dy pok�j, ka�da izolatka, te dla VIP-�w te�.
> Tar�em do b�lu mokr�, wyci�gni�t� z wiadra �cier� kiedykolwiek wydawa�o mi
> si�, �e to mo�e tylko kamufla�. Chodzi�em w�ciek�y, wali�em pi�ciami i
> kopa�em. Nic, nic i jebane kurwa nic!
>
> Wyszed�em stamt�d z�y jak dawno nie by�em. Teraz jest jasne, ponad wszelk�
> w�tpliwo�� �e skoro nawet tam nie ma to te historie o VIP-ach tez by�y
> �ciem�, urban legend, pierdoleniem podstarza�ych marzycieli.
>
> Nie ma ju� �adnej nadziei.
>
> Swoja droga jakich czas�w do�yli�my!
>
> �eby weteran 3 wojen, oficer-gwardzista, ostatnio awansowany do Wy�szego
> nie m�g� na stare lata nigdzie znale�� niedu�ej Chinki do przedpokoju.
>
>
> VJan

On Mon, 12 Nov 2012 14:05:23 +0100, Harry Styles wrote:

> Proszę, wyrażaj się.

Tnij cytaty, odpowiadaj *pod* artykułem, zieeew...

--
Dariusz Laskowski
darlas at post.pl            Pamiętaj, że odpisując na twój post zwiększam
                             twoją cytowalność o +1. I szanuj mnie za to.
                                                                  Jacek D.